Motta

Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi
(Mt 5,37)

Niepokoi nas łatwość, z jaką obecnie decyduje się o ziemi, bez wizji dziejowej ku przyszłości, bez należytego przemyślenia, jak będzie w następnym wieku, po roku 2000, na polskiej ziemi.
kardynał Stefan Wyszyński, prymas Polski, patron UKSW

Prasa pisze, UKSW lawiruje

W piątkowej Rzeczpospolitej (11 maja) ukazał się tekst o proteście przeciw kolejnym hałaśliwym i szkodliwym dla Lasu Bielańskiego koncertom na terenie UKSW [zobacz >>>]. Czytamy w nim m.in. Władze uczelni zastanawiały się nawet, czy nie przenieść imprezy do filii na Młocinach przy ul. Wóycickiego. Ostatecznie zadecydowano wczoraj, że koncert odbędzie się przy Dewajtis. - Uznaliśmy, że impreza nie może być przeniesiona - mówi Agnieszka Burda, rzecznik UKSW. Dlaczego? - Przy wydziałach na Wóycickiego trwa budowa, a w pobliskim sklepie jest alkohol - tłumaczy, zaznaczając, że zabawie będzie towarzyszył piknik ekologiczny, szkolenie w zakresie ekologii i akcja segregacji śmieci. (...) Rzeczniczka uczelni zapewnia, że teraz głośniki będą skierowane na budynki, a nie na las. Będą również rozstawione ekrany wygłuszające. (pełen tekst na forum)

Dobrze, że także dla władz UKSW sytuacja w końcu stała się niezręczna. Nauczanie studentów prawa i ochrony środowiska przy jednoczesnym łamaniu ustawy o ochronie przyrody i rozporządzenia w sprawie gatunków dziko występujących zwierząt objętych ochroną powinno wywoływać dysonans tak w umysłach, jak i w sumieniach myślących ludzi. Szkoda jednak, że pani rzecznik posługuje się tak pozorną i naciąganą argumentacją. Zobaczmy i pomyślmy, czy oba podane powody mają sens.

Dobudowywanie argumentów

Na tym zdjęciu widać, jak wielkim i idealnym do tego celu otwartym terenem dysponuje UKSW na Młocinach. Jakość nawierzchni pozostawia miejscami trochę do życzenia, ale można przecież na piaszczystej części ustawić scenę, a trawiastą oddać publiczności.

Powierzchnia boiska na zdjęciu wyżej jest mniej więcej dwukrotnie większa od trawnika przy rezerwacie, na którym dotychczas odbywały się koncerty (zdjęcie obok). Tu też nawierzchnia nie w pełni zasługuje na miano trawiastej od czasu, gdy pełni rolę niedzielnego parkingu.

W jaki sposób odgrodzony i stale nadzorowany teren budowy z ukończonym stanem surowym zamkniętym może przeszkadzać w organizacji i przebiegu koncertu?

Także zaplecze budowy położone przy boisku jest zamknięte ogrodzeniem. Czyżby rzeczniczka UKSW obawiała się, że pijani studenci zaczną je forsować? W takim razie - aż strach pomyśleć, co mogliby zrobić w Lesie Bielańskim.

Skierowanie głośników na budynki niewiele pomoże. Dźwięk odbije się przecież od nich i tak czy inaczej trafi do rezerwatu.

Monopol na upijanie?

Zupełnie niezrozumiały jest także drugi powód - sprzedaż alkoholu w pobliskim sklepie. Po pierwsze - alkohol można kupić wcześniej i przynieść ze sobą w dowolne miejsce, także do Lasu Bielańskiego. Po drugie - sami organizatorzy zamierzają sprzedawać piwo podczas koncertów. Czyżby tylko bezalkoholowe? Po trzecie - terenu imprezy będą pilnować wynajęte służby uprawnione nie tylko do odmowy wstępu bez podania przyczyny, ale i przeglądania zawartości bagaży i odzieży osób wchodzących. (Patrz regulamin www.juwenalia.waw.pl/2007.php?do=reg ) Czyżby zatrudniana agencja nie potrafiła wyłapać wnoszących własny alkohol lub nadużywających trunków? Może należy wynająć inną?

Po czwarte wreszcie - można dogadać się z właścicielem sklepu, by na parę godzin trwania koncertów wstrzymał sprzedaż alkoholu czy wręcz nakazać to. Utarg na produktach spożywczych zrekompensuje to z nawiązką. Jeśli przy różnych okazjach wprowadza się prohibicję w całym mieście, na pewno da się to zrobić lokalnie. Trzeba tylko trochę chęci i dobrej woli.

Zastanawiające jest też, że w opinii rzeczniczki UKSW młodzież akademicka to najwyraźniej zgraja potencjalnych awanturników, którzy przyjdą na koncert nie po to, by obcować z muzyką, ale by się upić i rozrabiać. Skąd ten pesymizm? Czyżby jakieś przykre doświadczenia z przeszłości?

Zastanówmy się zaś, czy aby na pewno w pobliżu innych lokalizacji koncertów i imprez organizowanych w czasie "Juwenaliów Warszawskich" i przy innych okazjach także nie ma budów i sklepów z alkoholem? Chyba są. Weźmy choćby Duży Dziedziniec UW na Krakowskim Przedmieściu - właśnie remontowanym.

Można było myśleć wcześniej

Prawdziwe przyczyny trwania przy poprzedniej lokalizacji koncertów wydają się więc inne. Oprócz atrakcyjności miejsca, którą daje (traktowany jakże instrumentalnie) rezerwat [zobacz >>>], chodzi też zapewne o inne punkty programu, w tym występ Stanisława Sojki w podziemiach kościoła pokamedulskiego.

Ale przecież nie wszystkie imprezy muszą się odbyć w jednym miejscu. Inne uczelnie proponują atrakcje w różnych miejscach, niektóre nawet w tym samym czasie. Imprezy towarzyszące na UKSW, jak wspomniany koncert, przyciągną zapewne mniej uczestników i można zorganizować im transport do campusu na Wóycickiego, tak jak przejazd po koncertach do stołecznych klubów.

Wydrukowano pewnie plakaty, opracowano plany, zlecono prace. Odkręcenie tego wszystkiego na pewno nie jest proste, ale władze uczelni mogą mieć pretensję tylko do siebie. Miały CAŁY ROK na analizę problemu i wyciąganie wniosków, odkąd zwróciliśmy się w tej sprawie do Prorektora UKSW [zobacz >>>]. Adresat tego zignorowanego pisma obecnie zasiada w Trybunale Konstytucyjnym...

Nadal czekamy na otrzeźwienie

Do koncertów pozostały jeszcze prawie dwa tygodnie. Miejmy nadzieję, że zdążą w tym czasie pójść po rozum do głowy zarówno władze UKSW, jak i osoby i instytucje, które objęły Juwenalia Warszawskie swym patronatem, nie wiedząc zapewne, że firmują pośrednio naganną imprezę łamiącą prawo. Przypomnijmy, że tegorocznym Juwenaliom patronują m.in. Prezydent m.st. Warszawy i Marszałek Województwa Mazowieckiego.

Podległe im jednostki (odpowiednio Biuro Ochrony Środowiska m.st. Warszawy i Wojewódzki Konserwator Przyrody) zostały poinformowane już rok temu o naruszeniu prawa przez UKSW [zobacz >>>]. Może czas najwyższy przypomnieć sobie treść Art. 4. Ustawy o ochronie przyrody: 1. Obowiązkiem organów administracji publicznej, osób prawnych i innych jednostek (...) jest dbałość o przyrodę będącą dziedzictwem i bogactwem narodowym.

Wyręczanie organów władz w ich powinnościach przez mieszkańców i organizacje społeczne, choć bywa skuteczne [zobacz >>>] [zobacz >>>] [zobacz >>>] i dla urzędników bardzo wygodne, ma przecież swoje granice!